Emily Melody stała na balkonie. Jej kasztanowe
włosy były rozwiane jak w jakimś amerykańskim filmie. Miała na sobie ołówkową
plisowaną spódniczkę i błękitną koszulkę ciasno opinającą jej chudy brzuch.
Podziwiała górski krajobraz, rozkoszując się przy tym zapachem polnych kwiatów.
Było południe i słońce przyjemnie grzało ją w twarz. Dziewczyna wychyliła się
za barierkę i westchnęła z poirytowaniem. Wytężyła słuch, ale usłyszała tylko
bzyczenie jakiejś natrętnej osy. Żadnego samochodu.
„Gdzie on
się podziewa?” – pomyślała. Postanowiła, że jeśli nie przyjedzie za dziesięć
minut, zadzwoni po Astrid i pojedzie razem z nią.
Nagle usłyszała warkot silnika i dostrzegła białe
BMW parkujące na podjeździe przed jej domem. Uśmiechnęła się od ucha do ucha i
ruszyła dumnym krokiem w stronę drzwi wejściowych. Po drodze szybko przejrzała
się w wielkim lustrze zajmującym połowę ściany. Szybko wyjęła swój ulubiony
błyszczyk i pomalowała nim usta. Posłała w stronę lustra szeroki uśmiech, który
ćwiczyła przez całe lato. Radosny, nie odsłaniający zębów, gdyż to one były jej
najbrzydszym aspektem urody. Wielka szpara między jedynkami, w której bez
problemu mieścił się patyczek od lizaka, była obiektem wielu drwin. Dopiero gdy
rozjechane jedynki stały się hitem, między innymi przez Georgie May Jagger,
którą Emily skrycie podziwiała, prześladowcy dali jej spokój. Jednak od tego
czasu przestała pokazywać światu swoje zęby. Śmiała się jedynie z zakrytymi
ustami i ćwiczyła uśmiechy przed pójściem spać. Nie wyglądała najgorzej.
Pognała w stronę drzwi i otworzyła je szybkim
ruchem. Na progu stał wysoki blondyn z olśniewającymi niebieskimi oczami
głębokimi jak ocean. Miał na sobie białą koszulkę polo i nowe jeansy, które
kupili razem dwa dni temu. Emily czasem nie mogła uwierzyć, że byli razem. On
był przystojny i popularny, a ona stała się taka tylko za jego zasługą. Nie
wyobrażała sobie życia bez niego.
– Spóźniłeś się – warknęła na dzień dobry.
– Spokojnie. – Chłopak podniósł ręce w geście
kapitulacji. – Były wielkie korki.
Dziewczyna wywróciła oczami. Dobrze wiedziała, że o tej porze
nie było mowy o korkach. Jednak nie miała ochoty kontynuować tej rozmowy.
Ruszyła w stronę auta i otworzyła drzwi po stronie pasażera. Chłopak pognał za
nią.
– Ślicznie wyglądasz – powiedział, wyjeżdżając na
ulicę.
– Ty też. Przystojniej.
– Przystojniej? – Wybuchł śmiechem, a po chwili
Emily przyłączyła się do niego.
Jechali przez chwilę w ciszy, która nie przeszkadzała im ani trochę.
– Mam coś dla ciebie. – Uśmiechnął się od ucha do
ucha i wygrzebał coś z kieszeni spodni.
Podał jej małe pudełeczko. Emily uchyliła wieko i
westchnęła. Wyciągnęła srebrny wisiorek w kształcie serca.
– Och, Max. Jest przepiękny. Ale... z jakiej to
okazji? – Spojrzała na niego podejrzliwie.
– Ktoś tu zapomniał o bardzo ważnej dacie. – Skręcił
w lewo i wjechał w małą uliczkę, przy której mieściło się centrum handlowe, do
którego uwielbiała chodzić z Astrid.
– Serio? – Zamyśliła się, przez chwilę szukając
odpowiedniego wydarzenia.
– Rocznica naszej przyjaźni – przyszedł jej z
pomocą Max.
Wjechali już na parking przed szkołą, na którym
zebrała się już zaskakująca ilość samochodów.
– No przecież. – Jak mogła o tym zapomnieć? – Niczego
dla ciebie nie mam.
Max zaparkował BMW na pierwszym lepszym miejscu.
– To powinno wystarczyć. – Nachylił się i
pocałował ją w usta. – Czy najpiękniejsza dziewczyna pod słońcem jest gotowa na
imprezę?
– Chyba tak –- szepnęła.
Nigdy nie lubiła tego typu przyjęć i zawsze
starała się ich unikać jak ognia. Od podstawówki była prześladowana i nawet
teraz, gdy wszystko się już zmieniło, nie potrafiła wymazać z pamięci tamtych
wspomnień. Max zawsze wspierał ją w takich chwilach. Ratował ją z niezręcznych
sytuacji i wracał z nią do domu, gdy miała już dość przebywania w tak licznym
towarzystwie.
– Ruszajmy – zakomenderował i chwycił ją za rękę.
Weszli po marmurowych schodach do klubu golfowego,
gdzie miała się odbyć ostatnia impreza tego lata. Jednak zanim przekroczyli
próg, stary telefon Emily wydał charakterystyczny dźwięk sygnalizujący
przyjście esemesa. Dziewczyna wyciągnęła go i wlepiła wzrok w ekran:
„Hej,
Em. Mam mały problem. Możemy spotkać się i pogadać? Czekam w parku koło
lodziarni.
Całuski,
Astrid”
Emily
westchnęła cicho.
–
Muszę iść. Astrid ma jakiś problem. Pewnie chodzi o jej chłopaka. Znowu. –
Spojrzała przepraszająco na Maxa.
– Iść
z tobą? – spytał z troską w głosie.
– Nie
trzeba. Postaram się wrócić jak najszybciej.
Pomaszerowała w stronę wyjścia, mijając
roześmianych ludzi, czując w sercu dziwną ulgę.
***
Lindsay Black wygładziła włosy i pchnęła wielkie,
podwójne drzwi klubu golfowego. Dumnie wmaszerowała do środka, uderzając o
podłogę butami na wysokim koturnie. Wiedziała, że wyglądała zabójczo w
czerwonej obcisłej sukience z dekoltem obszytym koronką, i mocnym makijażem.
Obok niej stały Ellie i Kendra. Obie wcisnęły się w identyczne fiołkowe
miniówki, a włosy spięły we francuskie warkocze. Tworzyły jej małą świtę budzącą
postrach w całej szkole. Razem obrobiły tyłek każdej istocie ludzkiej, którą
spotkały.
– Pamiętajcie – Lindsay odwróciła się i spojrzała
na swoje przyjaciółki – żadnego kalorycznego jedzenia. I nie możecie się
zbytnio opić. Nie będę was stąd siłą wyciągać. – Wywróciła oczami.
Cała trójka ściśle trzymała się zasad zdrowego
żywienia. W każdy piątek spędzały trzy godziny na ostrych ćwiczeniach, a
codziennie przed szkołą biegały sześć kilometrów. Były w szczytowej formie.
Lindsay nie mogła pozwolić, by jej plan idealnej figury legł w gruzach, choć i
tak wiedziała, że Ellie i Kendra złamią obietnice.
Z głośników leciała właśnie jakaś hip-hopowa
piosenka, której nie znała. Na parkiecie dziko tańczyło kilka par. Lindsay
ruszyła w stronę barku.
– Co dla ciebie? – spytał wysoki, rudy chłopak.
– Sok z grejpfruta. – Wskazała pierwszy
bezalkoholowy napój, który wpadł jej w oko.
– Przecież nie poproszę cię o dowód. – Chłopak
posłał jej szeroki uśmiech.
– To zdecydowanie mi wystarczy – odparła stanowczo
i wyciągnęła rękę po biały, plastikowy kubek.
Rozejrzała się w poszukiwaniu przyjaciółek.
Ujrzała je na parkiecie w towarzystwie jakichś dwóch chłopaków. Westchnęła
poirytowana. Co z tego, że była „przywódcą” ich małego stada, jak i tak Ellie i
Kendra zostawiały ją na pastwę dla jakichś błaznów.
– Nie dołączysz do nich? – Spytał męski
głos.
Lindsay odwróciła się gwałtownie i dostrzegła
chłopaka z barku, który teraz stał przed nią i zdawał się przeglądać ją na
wylot.
– Słucham?
– Pytam, czy nie zamierzasz dołączyć do
przyjaciółek. – Wskazał głową w stronę parkietu.
– Czemu cię to obchodzi? – rzuciła lodowato.
– Przepraszam. – Chłopak cofnął się o krok i uśmiechnął
się do niej nieśmiało. – Jestem Jack.
Chodzimy razem na matematykę.
Jack? Nie pamiętała żadnego Jacka.
– Wybacz, nie poznałam cię. – Lindsay odgarnęła za
ucho niesforne pasemko miodowych włosów i dopiła sok. – Dorabiasz jako barman?
– Nie. – Jack zaśmiał się cicho. – Mój tata jest
dyrektorem tego klubu. Poprosił mnie o pomoc.
– Nie wiedziałam. – Lindsay wstała i wyrzuciła
kubek do kosza na śmieci. – Powinnam do nich wrócić, bo jeszcze zrobią sobie
krzywdę. – Odwróciła się na pięcie i pomachała Kendrze, która posłała jej
promienny uśmiech mówiący „ale super się bawimy”.
Gdy do niej dołączyła, Lindsay odwróciła się i
rzuciła ukradkowe spojrzenie Jackowi. Nadal stał w tym samym miejscu i gapił się na nią jak zahipnotyzowany.
Nagle
dziewczyna poczuła wibracje. Włożyła rękę do skórzanej torebki na ramieniu i
wyłowiła z niej czarnego iFona. Dostała jedną nową wiadomość:
„Lindsay,
chciałbym się z tobą spotkać. Myślałem długo o tym, co mi powiedziałaś. I chyba
musimy pogadać. Spotkajmy się przy lodziarni w parku.
Ed”
Dziewczyna wpatrywała się tępo w ekran. Ed był jej
chłopakiem zaledwie tydzień temu, ale pokłócili się i tak bajka się skończyła.
Wiedziała jednak, że nadal coś do niego czuła.
– Coś mi wypadło. Bawcie się dobrze – mruknęła i
ruszyła w stronę wyjścia, zostawiając zdezorientowane przyjaciółki same.
Gdy spojrzała w stronę barku, ku swojemu
zdziwieniu ujrzała, że Jack gdzieś się ulotnił.
***
Karen Night stała przed lustrem i rozczesywała
dokładnie swoje zabarwione na fiołkowo włosy. Naciągnęła przez głowę bluzkę od
piżamy i wywlokła się z łazienki. Ziewnęła przeciągle i spojrzała na ścienny
zegar w kształcie głowy jednorożca, który dostała kiedyś od swojego taty na
urodziny. Był jedyną pamiątką, którą odważyła się zatrzymać po śmierci ojca.
Wpadła w depresję i spaliła wszystkie jego rzeczy. Zegar umknął jej uwadze i
ocalał.
Wyjrzała przez okno na rozświetlone ulice Londynu.
Jej wzrok zatrzymał się na budynku klubu golfowego. Nie miała siły na żadną
imprezę. Zresztą i tak zanudziłaby się na śmierć. Opadła ciężko na dość starą,
bordową kanapę i wygrzebała spod sterty poprasowanych ubrań pilota. Włączyła
telewizor i położyła sobie na kolanach miskę popcornu, który przed chwilą
zrobiła w mikrofali.
– Co oglądamy? – Do pokoju wmaszerował jej młodszy
o dwa lata brat, Mike.
Miał na sobie luźny t-shirt z logo AC/DC i jeansy,
które zdążył już podrzeć.
– Incepcję – przeczytała na dole ekranu i
klasnęła. Kochała ten film, choć jej znajomi uważali, że był do kitu. - Ale sam
musisz sobie zrobić popcorn, bo to jest moje. – Porwała wielką garść prażonej
kukurydzy i udała, że to najbardziej pyszne, co jadła w życiu.
Mike tylko wzruszył ramionami i usiadł na drugim
końcu kanapy jak najdalej od Karen.
– Możemy włączyć coś bardziej... interesującego? –
spytał z szyderczym uśmieszkiem.
– To i tak za trudny film jak dla takiego ułoma. –
Posłała mu mordercze spojrzenie. - Nie zdziwię się, gdy nie zrozumiesz ani
słowa.
Mike zrobił obrażoną minę i zamilkł ze wzrokiem
utkwionym w ekranie.
Nagle dziewczyna usłyszała piknięcie. Sięgnęła do
kieszeni w spodniach od piżamy (z telefonem nie rozstawała się ani na krok) i
wyciągnęła z niej białego samsunga. Przeciągnęła palcem po ekranie,
odblokowując telefon, i odczytała nową wiadomość:
„Hej,
Kar. Też nie poszłam na imprezę. Może się spotkamy... i pogadamy na spokojnie?
Rachel”
Karen uśmiechnęła się od ucha do ucha. Ostatnio
pokłóciła się z Rachel, swoją jedyną przyjaciółką. Szybko odpisała „jasne”. Po
kilku sekundach znowu dostała esemesa.
„To może w parku. Będę czekała koło naszej
ulubionej budki z lodami ;)”
------------------------
Witajcie :D. Może ktoś z Was wie kim jestem? Może przywędrowaliście tu z innych moich blogów, które niedługo przestaną istnieć? A może znacie mnie raczej jako Zaczarowaną-szabloniarkę? Postanowiłam zacząć od nowa pisanie. Poprzednia twory okazały się jedną wielką porażką, więc zaczynam od nowa. Jak Wam się podobał rozdział? Chyba nie jest najgorszy... A może jest? Co do szablonu, to nie wykluczam, że niedługo (czyt. jakiś miesiąc) pojawi się tu szablon mojego autorstwa. Rozdziały pewnie nie będą zbyt częste. A jak na razie: do zobaczenia.
5 komentarzy=nowy rozdział
Świetnie się zapowiada :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Ciekawi mnie czy to jakiś dowcipniś dorwał ich numery i chce żeby się spotkali czy może to jakaś super ogromna intryga... Obstawiam to drugie :P W każdym razie, czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Królowa Flawia
Dziękuję :3.
UsuńAch, no i podoba mi się wygląd Twojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńZabije cię za to że kazałaś tyle czekać. Wchodziłam na ciemny elf i pozostałych twoich opowiadań nie znam, ale jestem ciekawa :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie. Pierwszy rozdział i prolog przedstawiają główną bohaterkę. Akcja zacznie się od drugiego rozdziału.
Kate to dziewczyna z problemami, jednak udaje przed wszystkimi, że jest szczęśliwa, a przed sobą samą, że jest twarda. Każdego dnia buduje wokół siebie kruchy mur, jednak jedno słowo, jednej osoby niszczy go skutecznie. Nie ufa nikomu, nawet samej sobie. Wpadnie w złe towarzystwo. Stanie się taka jak oni? Zabije człowieka? Ktoś ją uratuje, czy może sam poda jej skuteczne narzędzie śmierci?
Wejdź na http://moze-dam-rade.blogspot.com/
Tam poznasz historię Kate.
Cieszę się, że mnie kojarzysz :).
UsuńMoże i moja intuicja mnie zwodzi, ale coś czuję, że opowiadanie jest z gatunku fantasy. Ciekawy pomysł z tymi wiadomościami. Opowiadanie zaczyna się interesująco.
OdpowiedzUsuńBohaterki wydają się być interesującymi postaciami: nieco zakompleksiona Emili, skupiona na sobie Lindsay i Karen, która wydaje się być odludkiem z wybou.
Czekam na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam,
roxette16
Jak mogłaś usunąć Ciemne Elfy? :( Mogłaś przynajmniej dać 1 ostatni kończący opowieść rozdział .. A rozdział 13 mnie tak wciągnął, że do tej pory zastanawiam się jak mogłoby się to wszystko skończyć..
OdpowiedzUsuńTe opowiadanie samo w sobie jest meega, ale mam nadzieję, że nie zniknie jak poprzednie? :/ Chyba zacznę być stałą Twoją czytelniczkom, ale proszęę nie rób więcej takich numerów jak z poprzednimi blogami ;) Proooszę Y.Y
Zapowiada się naprawdę super :) Dopiero dzisiaj zaczęłam go czytać jak udostępniłaś go na naszej stronie na fb, ale na pewno będę wracała :) Ogromnie mi się podoba ta szata graficzna! No, ale lecę czytać dalej xd
OdpowiedzUsuń~Ginny