Nogi Karen poruszały się same,
ciągnąc ją za sobą. Dziewczyna z całej siły próbowała zawrócić, ale jej ciało
odmówiło posłuszeństwa. Strach oblał ją jak lodowata fala podczas przypływu. Czarny
kot, za którym podążała, był ciągle w zasięgu jej wzroku. Poruszał się szybko,
z gracją. Co jakiś czas dawał jej wskazówki: „Skręć w prawo”, „Uważaj na
wystający kamień”, tak jakby miała kontrolę nad swoimi kończynami. Po chwili
poddała się i bezwładnie zwiesiła ręce. Nie miała siły na dalszą walkę. Maszerowała
może z dziesięć minut, gdy jej nogi zahamowały i wykonały w tył zwrot.
I wtedy stało się coś, co pamięta do dziś.
Przez jej ciało przeszedł elektryczny wstrząs.
Poczuła przed sobą dziwną barierę, delikatną jak bańka mydlana. Gdy przez nią
przeszła, zaniemówiła. Widziała dokładnie każdy atom w powietrzu. Co jakiś czas
kolorowe rozbłyski przecinały granatowe niebo. Każdy dźwięk był zdecydowanie
głośniejszy i wyraźniejszy – słyszała nawet łopot skrzydeł małej biedronki.
Kontury każdego przedmiotu były wyraźne i wyostrzone. Gdy spojrzała na swoje
dłonie, wrzasnęła. Widziała każdą kość, naczynka krwionośne i wiele innych
rzeczy, których na pewno nie chciała oglądać…
I wtedy odzyskała kontrolę nad głosem.
– Dość! – krzyknęła w ciemność.
Natychmiast wszystko zniknęło. Znowu stała na
zwykłym chodniku i jedynym dźwiękiem, jaki dolatywał do jej uszu, było bicie własnego
serca.
Nagle usłyszała cichy szelest i odwróciła się
gwałtownie. Ujrzała za sobą wysoką dziewczynę. Kasztanowe włosy miała obcięte
na pazia, a jej oczy były zielone i wielkie – oczy czarnego kota. Ubrana była
jak komandoska z gry wideo: czarny kostium, pas z wieloma kieszonkami, a w ręce
pistolet… nie, coś innego. Jakiś metalowy sprzęt, bardzo przypominający broń.
– To teleporter. – Wskazała na przedmiot w swojej dłoni, tak
jakby czytała w myślach Karen. – A ja mam na imię Clove. Ty pewnie jesteś
Karen. Miło mi.
Dziewczyna-kot zamigotała jak zepsuty obraz w
telewizorze, po czym pojawiła się przed Karen.
Czarnowłosa cofnęła się o krok. W głowie miała
mętlik, nie wiedziała, co powiedzieć.
– Pewnie spodziewałaś się jednego z tych
staruchów, co? – Clove wywróciła oczami. – Przysłali mnie tutaj, bym się tobą
zajęła… Ale z tego, co widzę, jeszcze żyjesz, więc nie jest źle.
– Nie potrzebuję ochrony. – Zdziwił ją nagły
przypływ odwagi.
– Wszyscy Śmiertelni są tacy jak ty. Myślą, że
wiedzą wszystko najlepiej, a gdy przyjdzie co do czego, uciekają. Żałosne. Ale
może pójdziemy w bezpieczniejsze miejsce? Tu aż roi się od potworów.
– Kim jesteś? – spytała, po czym dodała: – Nigdzie
nie pójdę z nieznajomą.
– Przecież już mówiłam. – Komandoska nie starała
się ukryć irytacji. – Clove, osiemnaście lat, trzeci rok nauki w Akademii.
Więcej informacji znajdziesz w mojej biografii. A teraz idziemy. Mam nadzieję,
że twoja mama jest już w domu.
Ku zdumienia Karen, Clove zatrzymała się przed jej
domem. Wspięła się po schodach i zapukała trzy razy. Czarnowłosa poszła w jej
ślady. Już miała wyciągnąć klucze i otworzyć drzwi wejściowe, gdy stanęła w
nich pani Night. Rozczochrane włosy opadały jej niechlujnie na oczy, jakby
przed chwilą wyskoczyła z łóżka. Na bawełnianą piżamę narzuciła szlafrok. Zmierzyła
Clove spojrzeniem zimnych błękitnych oczu, po czym usunęła się jej z drogi.
Dziewczyna bez słowa weszła do domu, ciągnąc za sobą Karen. Odezwała się
dopiero, gdy upewniła się, że drzwi były dobrze zamknięte.
– Susanne, kopę lat. – Na jej twarzy po raz
pierwszy zawitał uśmiech.
Tylko garstka osób nazywała mamę Karen po imieniu.
Byli to jedynie dobrzy przyjaciele, których nie miała za wielu.
– Twoje przyjście nigdy nie zwiastuje niczego
dobrego. – Mama była trochę mniej uradowana. – Co tym razem?
– Zabieramy twoją córkę. Myślałam, że Agnes cię
poinformowała, ale wiesz, jaka ona jest… wszystko zostawia na ostatnią chwilę.
– Początek roku dopiero za tydzień, nie widzę
sensu… – zaczęła, ale Clove przerwała jej ruchem ręki.
Karen miała wrażenie, że osiemnastolatka była
wyższa rangą od pani Night.
– Decyzja zapadła. Ma trzy dni na spakowanie
niezbędnych rzeczy, a ty na załatwienie papierkowej roboty. Musisz coś
wymyślić, tak, by nikt niczego nie podejrzewał. Wysyłamy z jej szkoły aż trzy
dziewczęta, więc nie będzie łatwo. Zatrzyj ślady.
Karen zakręciło się w głowie. Jej mama wiedziała o
wszystkim? Czy okłamywała ją przez cały czas? Kim tak naprawdę była? Dziewczyna
oparła się o ścianę i osunęła na podłogę. Głosy Clove i pani Night był
stłumione i odległe, jakby słuchała ich, będąc pod wodą.
Decyzja zapadła.
***
Lindsay wybiegła na szkolny dziedziniec. Właśnie
skończyły się lekcje i uczniowie tłoczyli się na parkingu. Dziewczyna przeszła
koło nich, czując na sobie czyjś wzrok. Z całej siły starała się nie spojrzeć
za siebie.
– Lindsay! – Niebieskie suzuki zaparkowało koło
niej. Przez uchylone okno uśmiechał się rudy chłopak. - Pomyślałem, że może
przyda ci się transport.
Westchnęła. No tak. Jack musiał ją wreszcie
wytropić.
– Pojadę autobusem – warknęła.
Oddała samochód do warsztatu i musiała poradzić
sobie bez niego.
– Daj spokój. Chyba musimy pogadać.
– Nie musimy. – Dziewczyna ruszyła przed
siebie.
Suzuki pojechało za nią. Jack jednym okiem patrzył
na drogę, a drugim śledził dziewczynę.
– Mam ci coś do przekazania – powiedział lekko
błagalnym tonem.
– Nie będę tego słuchać. – Skręciła w boczną
uliczkę, w którą nie mógł wjechać samochód. Chłopak zaparkował na chodniku i
pobiegł za dziewczyną.
– Nie jestem twoim wrogiem! – krzyknął. – Ja tylko
próbuję...
Przerwał mu głośny, przenikliwy krzyk. Dziewczyna
stanęła i odwróciła się gwałtownie. I wtedy to się zaczęło.
Nagle wszystkie szyby w oknach eksplodowały.
Ziemia zaczęła się trząść i chodnik rozpadał się na kawałki. Lindsay upadła na
asfalt, czując w całym ciele ostry ból. Budynki zaczęły przybliżać się do
siebie, rozwalając wszystko po drodze. Gdy dziewczyna spojrzała na Jacka, przez
chwilę nie mogła uwierzyć własnym oczom. Chłopak trzymał się jednej z latarni,
ale... jednocześnie jej nie trzymał. Ciągle się przemieszczał. Raz kurczowo
obejmował latarnię, z przerażeniem wymalowanym na twarzy, a chwilę później stał
spokojnie na uliczce. To samo zresztą działo się z domami, chodnikiem i całą
resztą. Raz były takie jak jeszcze kilka minut temu, a potem zamieniały się w
obraz rodem z horroru.
Zamrugała kilka razy i wzięła parę głębokich
oddechów, by się uspokoić. Szybko jednak dotarło do niej, że to niemożliwe.
Była cała w nerwach. Trzęsła się i czuła mdłości. Nagle jakaś silna dłoń
chwyciła jej ramię.
– Musisz to zatrzymać – głos Jacka przebił
się przez odmęty jej świadomości.
– Zatrzymać? – Zaskoczyło ją, że jeszcze mogła
wydusić z siebie słowa. – Jak?
– Normalnie. – Uchwyt na jej ramieniu ewidentnie
zelżał. – Wyobraź sobie czerwony przycisk z napisem STOP. Kliknij go.
Przez chwilę myślała, że chłopak oszalał. Lub że
to ona zwariowała i jego słowa były tylko wytworem jej chorej wyobraźni. Nagle
przypomniała sobie wizytę psychologa w szkole. Mówił, że jeśli byli wściekli
powinni zrobić właśnie to, co powiedział Jack. Zatrzymać gniew.
– Dosyć. – Zamknęła oczy i skupiła się. – Dosyć.
Gdy ponownie otworzyła oczy, leżała na tylnym siedzeniu
niebieskiego suzuki. Spróbowała podnieść się do pozycji siedzącej, ale nie
przyniosło to zadowalających efektów.
– Powinnaś leżeć. – Jack odwrócił się za siebie.
– A ty skupić się na drodze – syknęła i resztkami
sił usiadła na siedzeniu. Jeszcze tego brakowało, by ten mądrala mówił jej, co
miała robić. - Co się tak właściwie stało? Nie przypominam sobie, bym dała się
zamknąć w tym gracie.
– Powoli wykształca ci się trzecie oko –
powiedział spokojnie, ignorując jej sarkazm. - Jednak twój mózg jeszcze nie przyjmuje
tego do wiadomości. Już często miewałaś jakieś dziwne... wizje świata. Jednak
ignorowałaś je, udawałaś, że nie miały miejsca.
– Brednie - warknęła. – To przydarzyło mi się
pierwszy raz.
– Więc pamiętasz, co się stało?
– Niedokładnie – wymamrotała. – To jak sen. Widzę
tylko przebłyski. Ale jednak pamiętam.
Tak naprawdę całkowicie nie rozumiała, co do niej
mówił. Trzecie oko? Wizje świata? Niemal słyszała, jak trybiki w jej mózgu
pracują na szybszych obrotach.
– Z czasem się przyzwyczaisz. I zaczniesz to
akceptować. Trzecie oko otwiera się bardzo rzadko. Ja doświadczyłem tego tylko
trzy razy w życiu. Pierwszy był wtedy, gdy przyjechałem do Akademii...
Gadał i gadał, ale całkowicie się wyłączyła.
Zmęczenie, jakie czuła po przebudzeniu, z każdą sekundą wzbierało w niej coraz
bardziej. Chcąc - nie chcąc, ułożyła się z powrotem na miękkich siedzeniach i
zasnęła.
***
Emily stała przed
szkołą. Lekcje już dawno się skończyły i z okien zionęła ciemność. Na parkingu nie
było żadnego auta. Wokół panowała niczym niezmącona cisza. Dziewczyna
rozejrzała się uważnie dookoła. Co ona tu robiła? Nagły wrzask przeciął
powietrze.
– Nie zgrywaj się, Em. – Dziewczęcy głos
przepełnił głowę dziewczyny. – Nie masz nic na swoją obronę.
– Nie rozumiem, o czym mówisz – szepnęła
Emily.
– Ty jak nikt powinnaś to wiedzieć –
zaszczebiotał niewinnie głosik. – To przez ciebie jestem tym, czym jestem.
Drzwi szkoły
otworzyły się z głuchym trzaskiem. Stanęła w nich około dziesięcioletnia dziewczynka.
Przechylona kartonowa korona zsuwała się jej z głowy, a błękitna sukienka była
podarta i odsłaniała głębokie rany cięte na ciele. Mimo krwi, która lała się
strumieniami i zostawiała na drewnianej podłodze czerwone plamy, dziewczynka
poruszała się swobodnie. Przez chwilę stała w miejscu, wpatrując się w Emily.
Po chwili jednak zaczęła sunąć - jej stopy unosiły się z dziesięć centymetrów
nad ziemią. Dziewczyna zaczęła się cofać, ale zjawa była szybsza. Chwyciła
Emily za ramiona i z furią w oczach
nią potrząsnęła.
– Ty mi to zrobiłaś i ty za to zapłacisz. Nie
uciekniesz przede mną! – wrzeszczała, obryzgując twarz dziewczyny krwią.
– Nigdy nie spocznę. Nigdy, nigdy, nigdy.
Jej głos cichł i
zaczął się oddalać. Po chwili był już tylko niewyraźnym szeptem. Aż wreszcie
zamilkł na dobre.
Emily z krzykiem otworzyła oczy. W pokoju było
ciemno jak w grobie, więc czym prędzej doskoczyła do lampki nocnej. Parę razy
omiotła pokój uważnym spojrzeniem, aż miała pewność, że nic jej nie groziło.
„Sen” – pomyślała. – „To tylko sen”.
Jednak bardzo wyraźny. Nadal nie mogła wyrzucić z
pamięci twarzy dziewczynki. Miała niejasne wrażenie, że już ją gdzieś widziała.
Może była postacią z horroru, która nadal tkwiła w najciemniejszym kątach jej
świadomości? Dziewczyna przetarła oczy i spojrzała na zegar ścienny w kształcie
delfina. Była druga w nocy. Emily ponownie ułożyła głowę na poduszce.
Jednak gdy tylko zamknęła oczy, koszmar powrócił.
-----------------
Nie bijcie, błagam. Wiem, że czekaliście Bóg wie ile, i że rozdział taki do dupy, ale:
po pierwsze: zepsuł mi się ruter, a jak odzyskałam już net nie działała klawiatura i ogólnie wszystko się... popsuło.
po drugie: strasznie męczyłam się nad tym rozdziałem, szczególnie na fragmencie poświęconym Lindsay. Nadal czuję, że źle wszystko opisałam, że jednak zabrakło tego kluczowego słowa. Pewnie każdy odbierze obraz jaki zobaczyły Lindsay i Karen trochę inaczej, ale nie umiałam ubrać tego w słowa.
Mam więc nadzieję, że mi wybaczycie.
Kolejny za max 2 tygodnie (tym razem na 100%).
Moim zdaniem opis Karen wyszedł świetnie. Może faktycznie trochę więcej problemów miałam ze zrozumieniem Lindsay, ale dało się wyłapać główny watek, a to najważniejsze :) No i Emily... Ten fragment wyszedł ci po prostu genialnie! Tak realistycznie i prawdziwie. Świetnie odzwierciedliłaś jej koszmar i czytając po prostu czułam to samo co bohaterka.
OdpowiedzUsuńJak mogę się domyślać będę w jakiś sposób połączone. Może jakiś dar, albo tajna szkoła?
Pozostaje mi tylko życzyć dużo weny, no i oczywiście czekać na dalsze losy bohaterek :)
http://kalinowskam.blogspot.com/
Rozdział świetny*.* Na serio...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że z internetem już okey. Ja bym bez niego dwóch dni nie wytrzymała, więc powinnam Ci pogratulować, że jeszcze nie zwariowałaś ;)
Życzę weny i mam wielką nadzieję, że następny będzie wcześniej niż za trzy tygodnie:)
Zdrawiam! ;**
HO HO HO! Dzisiaj mamy mikołajki! Z tej okazji Ostrze Krytyki przygotowało drobne losowanie. Zachęcam do wzięcia udziału! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i miłej zabawy!
Widzę, że wprowadziłaś mały dreszczyk strachu ;) Super! Moment ze snem podobał mi się najbardziej. Czekam na następny rozdział, już się mnie nie pozbędziesz xd
OdpowiedzUsuń~Ginny
Witaj.
OdpowiedzUsuńNiestety byłam zmuszona wystawić odmowę. Po wyjaśnienia zapraszam na Ostrze Krytyki.
Pozdrawiam,
Melodia
Hej :3 Na reszcie zdobyłam trochę czasu by wpaść i przeczytać. Jeszcze raz dziękuję za szablon a teraz do rzeczy: bardzo mi się podoba twój blog, jestem pod wrażeniem. Podziwiam, że opisujesz aż trzy dziewczyny, dzielisz wszystko na trzy punkty widzenia, wielkie gratulacje :)
OdpowiedzUsuńEmocje wywołujesz, nie powiem. Podoba mi się wątek czterech żywiołów i mam pytanie w związku z tym: Z którym się utożsamiasz?
Moim jest ziemia *.* Wszystko fajnie, dodatkowy plus ode mnie za to, że piszesz w trzeciej osobie i czasie przeszłym. Jakoś nie trawię teraźniejszego ;)
Będę wpadać i ciekawi mnie ta środowa niespodzianka :)
Życzę jak najwięcej natchnienia! <3
~~GWMHJ
Świetny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńAle teraz znowu muszę czekać na kolejny ;d Pozdrawiam i życzę weny! ^^