czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 6 Strzeż się, Julio. + Merry Christmas

11 komentarzy:
Na dole znajduje się notka świąteczna! Przejdziesz do niej po kliknięciu "Czytaj więcej".
---------------
– Lindsay! Przygotuj się – piskliwy głosik pani Hoof wyrwał dziewczynę z zamyślenia.
Zwinęła trzymany w rękach scenariusz i zaczęła bębnić nim w kolano.
– Dobrze, musimy przećwiczyć scenę drugą. Dorothy, Lindsay i Libby, na scenę. Żwawiej, dziewczęta. Nie mamy całego dnia.
Lindsay zwlokła się z krzesła, w kółko powtarzając rolę Julii. Gdy cała trójka wspięła się po drewnianych schodach i stanęła na podwyższeniu, pani Hoof zaczęła swoje pouczanie. Gdy wymieniła już chyba wszystko, co tak bardzo nie podobało jej się w tej scenie – mówienie za cicho, wkładanie w rolę za mało serca i tym podobne - kazała powtórzyć im ją po raz setny tego dnia.
Dorothy zakaszlała i przyjęła dumną postawę pani Capulet z „Romea i Julii”.
– Gdzie moja córka? Poproś ją tu, nianiu.
– Julio! – krzyknęła Libby, odwracając głowę do tyłu.
I wtedy wkroczyła pani Hoof:
– Źle, źle, źle. Jesteś posłuszną piastunką, a nie rozwydrzoną małolatą krzyczącą na koncercie imię swojego idola. Włóż w to więcej serca – westchnęła zmęczona i machnęła ręką. – Dalej, dziewczęta, dalej.
Lindsay odgarnęła z twarzy niesforny kosmyk włosów i odkrzyknęła:
– Kto mnie...?!
Jednak nie zdążyła dokończyć zdania. Poczuła zawroty głowy, przed oczami zaczęły tańczyć jej czarne plamki. Wiedziała, że zaraz zemdleje.
– Woła! Lindsay, teraz powinnaś zapytać, kto cię woła! – Głos reżyserki był odległy i przytłumiony.
Poczuła, że osuwa się na podłogę. Usłyszała krzyki Dorothy i wołania Libby. Jednak zwracała uwagę tylko na jedną rzecz. Na kota, który szedł w jej stronę. Nie miała pojęcia, jakim cudem pojawił się tu tak nagle. Zdawał się odstawać od całej tej sceny, jakby ktoś wyciął go z innego zdjęcia i wkleił do jej świadomości. Choć wszystko wokoło było rozmazane, zwierzę pozostało wyraźne, nawet nadmiernie wyostrzone.
– Nie ma na co czekać – usłyszała głos za sobą i odwróciła się gwałtownie.
Jack wspinał się po schodach na scenę. Szedł w jej stronę z zaskakującą szybkością – dopiero teraz zauważyła, że lamentująca Libby poruszała się jak mucha w smole, zresztą tak samo jak pani Hoof, jej koleżanki z widowni i cała reszta.
Ona sama nie ruszała się wcale. Zastygła z głową odwróconą w stronę Jacka. Próbowała coś zrobić, cokolwiek, ale była jak figura z kamienia. Ostatnią rzeczą, jaka do niej dotarła, zanim zemdlała, były słowa rudego chłopaka:
– Nie możemy dłużej czekać. Tu nie jest bezpieczna. 

***

Sytuacja przedstawiała się następująco. 
Gdy tylko Clove opuściła ich dom, Karen zmusiła mamę do mówienia jak na spowiedzi. Z opowieści pani Night wynikało, że była czymś w rodzaju wróżki (co Karen oczywiście wyśmiała i na poważnie zaczęła rozważać zabranie mamy do psychologa), że uczyła się w jakiejś Akademii na końcu świata i zamieszkała wśród ludzi, ponieważ miała dość zasad panujących w magicznym świecie.
Mając garstkę tych informacji, Karen siedziała przy kuchennym stole i rozmyślała, czy przypadkiem Suzanne Night i Clove Other nie były zdrowo szurnięte. 
– Będziemy tylko odrabiać lekcje. – Głos Mike'a przebił się przez cienkie ściany.
– Powiedziałam, nie. – Dziewczyna niemalże zobaczyła, jak mama piorunuje jej brata wzrokiem. - Musisz wreszcie wziąć się za siebie. Trzy jedynki z matematyki w ciągu tygodnia? Nie wiem, co ty sobie wyobrażasz. 
– Przecież już mówiłem, że będziemy się uczyć. Oliver jest najlepszy z matmy. 
Karen z trudem nie parsknęła śmiechem. Co prawda nie znała jakiegoś Olivera, ale za żadne skarby świata nie uwierzyłaby, że Mike może zadawać się z kimś, którego średnia ocen przekracza 2.0. 
– Uważam, że powinnaś mu na to pozwolić. – Karen usłyszała, że otworzyły się drzwi wejściowe i ktoś wszedł do środka. - Oliver to wspaniały uczeń. Sama go zesłałam. 
Dziewczyna wcale nie zdziwiła się gdy usłyszała ten głos. Clove odwiedzała je codziennie, trzy razy dziennie. Odbywała wtedy długie rozmowy z panią Night za zamkniętymi na cztery spusty drzwiami. 
– Skoro tak sądzisz. – Mama westchnęła z rezygnacją i otworzyła drzwi do kuchni.
Już otwierała usta, by wygonić córkę z pokoju, ale Clove przerwała jej ruchem ręki. 
– Dziś przyszłam również do Karen. – Na te słowa dziewczynie zmroziła się krew w żyłach. 
Cała trójka zasiadła przy stole. Zapadła grobowa cisza, którą przerwała Clove:
– Trzy dni minęły. – Po tych słowach znowu zamilkła. 
– Nie rozumiem – odezwała się Karen po kilku minutach ciszy.
Kątem oka zauważyła, że po policzku pani Night płyną łzy, więc szybko odwróciła wzrok. 
– To znaczy, że wyjeżdżamy – zaczęła spokojnie dziewczyna-kot.
– My? – Karen wyprostowała się gwałtownie. 
– Tak, my. Jutro z samego rana przyjedzie po ciebie Jack. 
Karen jak przez mgłę przypomniała sobie rudego chłopaka. 
– Gdzie chcecie mnie zabrać? – warknęła, podnosząc głos.
Clove westchnęła.
– Jeszcze się nie domyśliłaś? Akademia Piątego Królestwa to miejsce, gdzie będziemy rozwijać twoje umiejętności i dojdziemy do tego, kim jesteś. – Komandoska spojrzała na panią Night i przemówiła, zaskakująco spokojnie: – Tak będzie lepiej. To, że ty podjęłaś taką decyzję, nie oznacza, że Karen musi zrobić to samo. Powinna mieć wybór.
– To jeszcze dziecko – wyszeptała Suzanne, pociągając nosem.
– Jak to, kim jestem? – przerwała mamie Karen, myślami dalej będąc przy wypowiedzi Clove. 
– Nie mamy pewności, kim był twój ojciec – zaczęła dziewczyna-kot. – Wiemy tyle, że miał predyspozycje do czytania w myślach i odczytywania czyichś uczuć. To niewiele. Każdy uczeń w Akademii jest inny, ma inne umiejętności. Dlatego musimy cię tam zabrać. Twoje zdolności mogą okazać się niebezpieczne. 
Karen miała ochotę rzucić jakąś sarkastyczną odpowiedz, ale powstrzymała się – głównie dlatego, że jej mama była w bardzo złym stanie psychicznym. Najwyraźniej Clove też to zauważyła. 
– Odpocznij, Suzanne. Jutro wpadnę do ciebie i obgadamy jeszcze kilka spraw. Karen nie wyjeżdża w końcu na zawsze, prawda? 
Pani Night wyszła bez słowa, zostawiając córkę samą z przerażającą komandoską. 
– Nie jest tak, jak myślisz – przemówiła Clove. Wzrok utkwiony miała w niewidzialnym punkcie obok głowy Karen. – Nie mamy wyboru. Myślisz, że tego chcę? Też opuściłam dom. Nasze zdanie się nie liczy... rozumiesz?
Przez chwilę Karen myślała, że się przesłyszała. Clove wyraźnie dała jej do zrozumienia, że i tak pojedzie do Akademii, ale dziewczyna odebrała coś jeszcze. Może było to błędne przypuszczenie, ale sprawiło, że dziewczynę sparaliżował strach.
W słowach Clove było ostrzeżenie. 

sobota, 20 grudnia 2014

Świąteczna paczka niespodzianek i kilka ogłoszeń

11 komentarzy:
Ho ho ho. Na początku chciałam podziękować wspaniałej Nearyh, która podjęła się betowania mojego bloga :). Jestem Ci niezmiernie wdzięczna.
A teraz podziękowania kieruję do Was. Cieszę się, że komentujecie moje opowiadanie. To naprawdę dużo dla mnie znaczy, bo przecież piszę to dla Was.
A teraz to, co chciałam Wam przekazać:
Idą święta i z tej okazji zrobię dla Was DUŻĄ niespodziankę. Mam nadzieję, że dużo osób wpadnie tu w środę, bo wtedy pojawi się tajemnicza niespodzianki. Mam nadzieję, że się spodoba... Lecę brać się do pracy, bo muszę przygotować na nią to i owo.
Odświeżę też zakładkę bohaterów. Mam na nią taki... nietypowy pomysł, hyhyhy.
Rozdział 6 już gotowy - czeka na zbetowanie :).
Oczywiście podczas świątecznej notki w środę będzie jeszcze jeden konkurs... Ten to nawet nie konkurs...

Uwaga, uwaga

Organizuję "paczkę niespodzianek". To specjalna paczka dla czytelników tego opowiadania.
O co chodzi?
Zrobię specjalną paczkę, do której "włożę" kilka niespodzianek.
Co zrobić, by dostać paczkę?
Paczkę niespodzianek będzie można pobrać w notce świątecznej, która pojawi się w środę. Paczkę zabezpieczę hasłem, które wyślę na maila tym, którzy zostawią komentarz pod tym postem, skomentują minimum jeden rozdział i wstawią na swojego bloga (może być pod koniec jakiejś notki) link do mojego bloga z podpisem typu: http://straznicy-fantastyki.blogspot.com/ organizują zabawę świąteczną. W komentarzu pod tym postem musi znaleźć się Twój e-mail, pod którym rozdziałem zostawiłeś komentarz i link do Twojego bloga, na którym jest ogłoszenie o zabawie świątecznej. Jeśli nie posiadasz bloga ten ostatni punkt Cię nie obowiązuje.
Rzeczy z paczki w większości nie będą dotyczyć tego opowiadania...  Ale przekonacie się sami.
Do środy


Obserwatorzy